W końcu nie pada!
Mamy piękne słońce, można więc zasiąść na tarasie i zatopić się w lekturze :)
A dla Was, na zachętę, trzeci rozdział lipcowej premiery.
"I'm a babysitter" Anity Rafalskiej.
Rozdział 3
KEITH
− Może pani wejść. – Nie zauważyłam, kiedy zjawił się
pan Stuart. Wstałam z fotela i ruszyłam za nim do gabinetu. W momencie, gdy
chwycił za klamkę, serce zaczęło mi bić jak szalone. Zobaczyłam mężczyznę
siedzącego za biurkiem. Śmiało mogłam stwierdzić, że niezły z niego przystojniak.
Jego kruczoczarne włosy aż połyskiwały, a niebieskie oczy można było porównać
do oceanu.
− Dzień dobry − przywitałam się, a
mężczyzna podał mi rękę, lekko się uśmiechając.
− Dzień dobry, Rick Morgan − przedstawił
się. Jego głos był niski, a z postawy biła pewność siebie. – Mam nadzieję, że
ta rozmowa przebiegnie bez żadnych komplikacji. Proszę siadać.
Usiadłam naprzeciwko niego przy dużym
drewnianym biurku.
− Bill, możesz już iść. − Na te słowa jego
asystent, czy kimkolwiek dla niego był, zmarszczył brwi.
− Zawsze towarzyszę panu przy takich
rozmowach.
− Ale teraz nie. Proszę, wyjdź. − Machnął
na niego ręką, a gdy pan Stuart wyszedł, on skupił swój wzrok na mnie, przez co
odczułam lekkie skrępowanie.
− Więc… czemu akurat niania? − Z jego ust
padło pierwsze pytanie, a ja nie bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć. Postawiłam
na szczerość.
− Straciłam pracę, a nie mogę siedzieć
bezczynnie w domu. Naprawdę bardzo mi zależy na tej posadzie. Czasami zdarzało
mi się zostawać z dziećmi znajomych i chyba dobrze sobie radziłam. − Zaczęłam
tłumaczyć, ale wątpiłam, czy mężczyzna tak wysoko postawiony szuka osoby, która
po prostu od czasu do czasu zajmowała się dzieciakami.
– A miała pani kiedyś styczność z
rozbrykaną pięciolatką, która nie potrafi usiedzieć w miejscu i lubi rozrabiać?
− mówiąc te słowa, lekko się uśmiechnął.
− Nie, ale myślę, że dałabym radę. −
Wzruszyłam ramionami, mając świadomość, jak niepewnie brzmiał mój głos. Tak
szczerze, nie wiedziałam, czy dam radę. Miałam malutkiego kuzyna, Davida, ale
on był złotym dzieckiem, które się słuchało i nie sprawiało kłopotów. Opieka
nad nim była łatwa.
− Gdy nie postawi na swoim, zaczyna
krzyczeć, a gdy się przewróci – histeryzuje.
− Dlaczego mam wrażenie, że stara się pan
mnie zniechęcić do tej pracy? − Uniosłam brew i patrzyłam na niego
podejrzliwie.
− Po prostu chcę, żeby wiedziała pani, że
Grace nie jest aniołkiem i lubi dać w kość − rzekł, a ja cicho westchnęłam.
− Dam radę − powiedziałam pewnie, unosząc
podbródek.
− Świetnie, przekonamy się. − Uśmiechnął
się kpiąco.
Śmiało mogłam dostrzec to, że czarnowłosy
nie brał na poważnie mojego zgłoszenia. Zaczynałam wątpić, czy faktycznie sobie
poradzę.
− Zróbmy tak: jeśli podoła pani zadaniu,
zapłacę pani z góry za trzy miesiące, czyli piętnaście tysięcy. A jeśli nie,
nie zapłacę pani nawet za te kilka godzin.
Szeroko otworzyłam oczy, słysząc kwotę,
jaką mi zaoferował.
− Słucham? Piętnaście tysięcy? − Głośno
przełknęłam ślinę.
− Wiem, jak Grace potrafi dać w kość, więc
myślę, że to odpowiednia suma.
Postanowiłam już nie wnikać w wysokość wynagrodzenia,
ponieważ nie chciałam nic zepsuć.
− Kiedy mogę zacząć? − zapytałam,
zakładając nogę na nogę.
− Jutro. Mój szofer przyjedzie po panią do
domu, a później odwiezie.
− Nie! – zaprzeczyłam, może trochę zbyt
gwałtownie. – To znaczy nie ma takiej potrzeby. Sama trafię, tylko proszę mi
podać adres. – Nie lubiłam, kiedy ktoś musiał mnie gdzieś wozić. Po to miałam
prawo jazdy i auto, aby radzić sobie sama.
− To nie stanowi żadnego problemu. Przynajmniej
będę miał pewność, że dotrze pani na czas. − Wzruszył ramionami, lekko kręcąc
się na fotelu.
− Nie uważam, aby było to potrzebne. – Mój
głos nieco zmiękł, gdy spojrzałam ponownie w otchłań niebieskich oczu
mężczyzny.
− Nalegam. − Widziałam, jak zaciskał
szczękę. Czyżbym naruszyła jego chęć kontroli nad wszystkim? Szczerze mówiąc,
nie chciałam mu się dłużej przeciwstawiać, bo pięć tysięcy dolarów miesięcznie
nie chodziło piechotą.
− Dobrze, niech będzie. O której mam być
gotowa?
− Bill przyjedzie po panią o jedenastej. −
Po tych słowach mężczyzna wstał, dając mi do zrozumienia, że rozmowa była
zakończona. Również się podniosłam. Zdziwiło mnie, gdy ujął moją dłoń i złożył
na niej pocałunek. Poczułam przyjemne dreszcze rozchodzące się po całym ciele.
Prawdziwy dżentelmen.
Wyczujcie ironię.
− Dziękuję za rozmowę, do jutra − pożegnał
się, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Idąc w stronę drzwi, usłyszałam:
− Nie musi się pani jutro tak stroić. Ma
być pani wygodnie. − Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest, po czym
wyszłam z gabinetu. Miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia.
Wsiadłam do auta i zadzwoniłam do Drake’a,
który na pewno z niecierpliwością czekał na mój telefon.
− Jak poszło? Opowiadaj. − Usłyszałam miły
głos przyjaciela po drugiej stronie słuchawki.
− Jutro mam dzień próbny! Resztę opowiem
ci, gdy do mnie przyjedziesz.
− Nie mogę się doczekać. Będę za godzinę. –
Słyszałam, jaki był podekscytowany. Zdawałam jednak sobie sprawę z tego, że był
bardziej ciekawy, jak wygląda mój nowy szef oraz czy jest zajęty, niż tym, że
jutro mam pierwszy dzień w nowej pracy. Przed powrotem do domu wstąpiłam do
supermarketu po zakupy.
Całą drogę zastanawiałam się nad
jutrzejszym dniem. Kto by pomyślał? Ja jako niania. Miałam nadzieję, że nie
będzie aż tak źle.
− Mamo, jestem! – krzyknęłam, wchodząc do
domu z pełnymi siatkami. Nie mogłam się doczekać, aż o wszystkim jej opowiem.
− Salon! − usłyszałam głos rodzicielki i
od razu ruszyłam w stronę wskazanego pomieszczenia. − Opowiadaj! − Na jej
rozkaz tylko się szeroko uśmiechnęłam.
− Jutro mam dzień próbny! – Poinformowałam
ją o wszystkim, wliczając każdy szczegół. Mama bardzo się cieszyła, a gdy
usłyszała, jaką kwotę mogę dostać, prawie podskoczyła do sufitu. Zawsze radowało
ją moje szczęście. Mogłam jej powiedzieć o wszystkim i nigdy mnie nie oceniała.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
Był to zapewne Drake. Poszłam otworzyć i nie myliłam się. Od razu poczułam
uścisk przyjaciela, który odwzajemniłam.
− Cześć, Drake − przywitała się mama,
mocno go przytulając. Czasami byliśmy jak trójka przyjaciół, a to, że ta kobieta
była moją matką, wcale nam nie przeszkadzało.
− Dzień dobry, pani Alex. − Drake
przywitał się promiennie.
− Dobra, dzieciaki. Ja idę do pani Lennox,
bo zaprosiła mnie na ciasto. Bawcie się dobrze – pożegnała się i wyszła z domu.
− Mów! Jaki jest? Młody? Stary? Żonaty?
Samotny? Przysto…
− Stop! − przerwałam przyjacielowi,
przykładając dłoń do jego ust i się śmiejąc. – Po kolei.
− No dobra. − Drake westchnął, a ja tylko przewróciłam
oczami.
− Jest przystojny, nawet bardzo, ale to
nie mój typ − skłamałam. − Zauważyłam, że nie ma obrączki, ale to nie oznacza,
że jest singlem. Ogólnie widać, że niezły z niego cwaniak.
− Ale
super! − krzyknął przyjaciel. − Będziecie parą jak w tych wszystkich książkach.
Bogaty i przystojny prezes oraz jego pracownica. To takie gorące! A teraz
przejdźmy do tej nudniejszej części: zatrudnił cię?
− Jutro mam dzień próbny. Najlepsze w tym
jest to, że jeśli mi się uda, zapłaci mi piętnaście tysięcy dolców za trzy
miesiące z góry.
Przeszliśmy do kuchni, po czym usiedliśmy
przy stole.
− Same dobre wiadomości, no i piętnaście
tysięcy drogą nie chodzi.
Tak minęła mi reszta wieczoru − na śmianiu
się i rozmawianiu z przyjacielem. Jutro mój ważny dzień. Dla niektórych to może
tylko zajmowanie się dzieckiem, lecz dla mnie – nowość. Zaczynałam traktować tę
pracę jak niemałe wyzwanie. Pokażę temu zadufanemu w sobie dupkowi, że potrafię
zająć się jego córką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz